ODZIEŻ NA STOK

Już bezpowrotnie minęły czasy wielkich swetrów i wełnianych kalesonów. W dzisiejszych czasach jest dostęp do profesjonalnej, sportowej odzieży i każdy może za niewielką nawet kwotę ubrać sięod stóp do głów w ciuchy najnowszej generacji.
Praktycznie, modnie i wygodnie na stoku.
Odpowiednie materiały oznaczone tajemnymi nazwami typu Gore-Tex, Sympatex, Hydrotex czy Cordura są powszechne znane i radośnie kupowane przez amatorów sportów przed każdym sezonem zimowym. Do tego wystarczy chwilę tylko pobyć (choć zwykle bywa sie tam dłużej) w kolejce do wyciągu by zaobserwować powszechnie znane zjawisko “lansu”.
Nic prostszego! Producenci dwoją się i troją, by zapewnić klientom praktyczny ubiór, w oryginalnym kolorze i kroju. Jednym słowem – jest w czym wybierać. Ale na czym się skupić? Na co zwrócić uwagę podczas naszych ciuchowych zakupów? Zaczniemy od najbliższej ciału warstwy.
Bielizna
Podstawową zasadą przy wyborze górnej części bielizny jest wygoda. Powinna jak najbardziej przylegać do naszej skóry ale równocześnie nie powinna nas w żaden sposób uciskać. Bielizna musi być elastyczna i przylegająca – jedynie wtedy jest w stanie spełniać swoją termoaktywną funkcję. Co to dokładnie znaczy? Termoaktywna bielizna odprowadza nasz pot na zewnętrzne warstwy ubrania pozostawiając naszą skórę suchą, otuloną ciepłym i suchym materiałem. Jak to się dzieje? Specjalny materiał jest równocześnie “włochaty” i “ażurowy”. Włochatość sprawia, że ma dużą powierzchnię parowania, natomiast specjalna, “ażurowa” plecionka sprawia, że nasz pot szybciej paruje niż wsiąka – ot i cała tajemnica “antypotnej” bielizny. Cały opisany tu system opiera się na sile napędowej spowodowanej różnicą temperatur pomiędzy ciałem a otoczeniem – stąd nazwa “termoaktywność”. Dotyczy to zarówno koszulek jak i kalesonów. Co do długości nogawek i rękawów czy kształtu dekoltu nie wpływa to nijak na właściwości odzieży. Ten wybór można pozostawić swojej własnej fantazji. Może warto jeszcze zwrócić uwagę na długość naszej koszulki – warto by sięgała przynajmniej do połowy naszych pośladków. Bardzo ważne podczas zimowych szaleństw jest ochrona nerek przed przeziębieniem.
Ceny koszulek od 30 zł, bluzek od 40 zł, topów od 20 zł, bielizna damska lub męska od ok 50 zł za komplet.
Bluzy
Na naszą bieliznę należy ubrać coś ciepłego. W tym przypadku mamy do wyboru cały szereg polarów, bluz czy swetrów. Należy jednak zwrócić uwagę aby wybrane przez nas materiały nadal spełniały rolę odprowadzającą wilgoć. Powinna być nadal dopasowana do ciała, choć już ciut mniej obcisła. Najlepsze materiały to polar, simless, wełna, flis i wszelkiego rodzaju membrany. Na tym etapie naszego ubioru dbamy już o komfort cieplny. Najlepiej zadają się do tego specjalne bluzy sportowe, które dzięki luźnemu szyciu pomiędzy warstwami tworzą „kieszeń powietrzną”, która utrzymuje ciepłe, ogrzane przez ciało użytkownika, powietrze. Ta warstwa jest bardzo istotna bo spełnia funkcję modulującą temperaturę naszego ciała. Warstwa powinna być na prawdę ciepła. Najpraktyczniejszym rozwiązaniem jest takie, by nasza bluza miała wysoki kołnierz i rozpinany przód. W razie ciepła możemy się nieco rozpiąć, a kiedy robimy sobie przerwę w schronisku czy barze, możemy się spokojnie porozpinać i dokładnie wysuszyć bieliznę.
Ciepła bluza o dobrych właściwościach termicznych kosztuje ok 80-140 zł, polar zależnie od grubości i jakości od 40 zł do 200 zł. Oczywiście znajdziemy na pewno też droższe 🙂
Kurtka
Odzież wierzchnia będzie stanowiła praktycznie najważniejszy element naszego ubioru. Tutaj mamy do czynienia z większą ilością składowych, na które musimy zwrócić uwagę. Pierwszym z nich, który przeanalizujemy to wodoodporność i nieprzepuszczalność. Tutaj pojawiają się magiczne określenia typu “windstopper” czy wartości liczone w “tysiącach milimetrów”. Nasza kurtka, podobnie jak poprzednie warstwy, musi pozwolić naszemu ciału oddychać równocześnie chroniąc przed wilgocią z zewnątrz. Jest to niezbędne przy pogodzie panującej na stokach czy częstych upadkach na śnieg. Każdy wie, że foliowa peleryna, czy gumowce są w stu procentach wodoodporne, ale niestety nie są oddychające, czyli nasz pot nie wydostaje się na zewnątrz. Tutaj na przeciw naszym potrzebom naukowcy opracowali odpowiednią membranę, która zbudowana jest z mikro otworków tak małych, aby nie przepuszczały z zewnątrz wody, ale tak dużych, aby wypuścić parę wodną, czyli nasz pot. Taka właściwość nazywana jest “oddychalnością” materiału i wyrażana jest w gramach na metr kwadratowy na 24 godziny. W prostym tłumaczeniu 1 metr kwadratowy naszej kurtki o oddychalności 10 tysięcy odprowadzi z naszego ciała 10 tysięcy gram pary wodnej. Czyli łatwo wywnioskować, że im większa jest ta wartość, tym bardziej skuteczna i lepsza jest nasza kurtka. Te wartości rosną wprost proporcjonalnie do ceny, ale dla początkujących narciarzy (bez względu na intensywność wywrotek) wystarczy kurtka o wartości 5 tysięcy oddychalności.
Drugą składową jest wodoodporność naszej kurtki, którą mierzymy w milimetrach słupa wody. Kurtka o właściwości 10 tysięcy utrzyma w laboratoryjnych warunkach odporność na słup wody o wysokości 10 000 mm. Pamiętajmy, że mówimy tu o wartościach materiałów w stanie nowym. Z czasem kurtka zużywa się i te wartości spadają. Oczywiście na rynku istnieje szereg specyfików i impregnantów, które można stosować co w istocie zwiększa wytrzymałość materiału. Jednak przede wszystkim za jakością idzie też i cena. Mówimy tu o pewnego rodzaju technologii, która niestety nie jest tania. Kolejne czynniki, na które należy zwrócić uwagę to wszelkiego rodzaju ergonomiczne “bajery” ułatwiające życie na stoku. Przede wszystkim kieszonka na karnet, która powinna znajdować się na lewym rękawie. Wówczas w ogóle nie musimy karnetu wyciągać z kieszonki, co uniemożliwi jego zgubienie. Przykładamy jedynie przedramię do czytnika i przechodzimy dalej.
Zwróćmy też uwagę na ściągacze – przy rękawach i na dole – świetnym rozwiązaniem są też przedłużone ściągacze, które pełnią fukcję mini-rękawiczek. Kurtka narciarska powinna mieć kaptur (najlepiej taki, który jest chowany do kołnierza w razie potzreby). Pod szyją musi mieć kołnierz zabezpieczający przed wiatrem.
Specjalne patenty na wyciąganym sznurku już są rzadko spotykane. Dodatkowym praktycznym rozwiązaniem jest pas śnieżny wokół bioder wykończony gumką by nie ześlizgiwał się ze spodni. Specjalny kawałek materiału zabezpieczy nas przed wszędobylskim śniegiem podczas upadków, jeździe po puchu i dodatkowo ochroni nerki. Warto w kurtce mieć kilka dodatkowych kieszeni np. na pomadkę ochronną, chusteczki, telefon czy portfel, niektórzy będą potrzebować dużej kieszeni wewnętrznej np na okulary. Jeśli jesteśmy pasjonatami i chcemy tak długo szusować jak tylko pozwoli na to śnieg – warto zaopatrzyć sie w kurtkę z odpowiednimi wywietrznikami. Większość z ich posiada zamki błyskawiczne pod pachami (zamki pit). To warstwa środkowa trzyma nasze ciepło, kurtką możemy operować tym ciepłem i możemy szusować od grudnia, przez cały mroźny luty do późnych, marcowych dni. Kurtka to wydatek. Ale nasza inwestycja może okazać się bardzo długofalowa. Najważniejsze jednak, by kurtka była dopasowana rozmiarem – za duża będzie zaczepiać się o wyciągi i nie będzie nam w niej ciepło, a za mała będzie krępować nasze ruchy.
Zwróć też uwagę, czy Twoja kurtka ma patki, czyli osłony na zamki – jest to ważne, abyś mógł swobodnie odpiąć suwak i aby nie był on zamarznięty lodem.
Jeśli jedziemy w większe góry lub chcemy jeździć poza stokiem (oczywiście to tylko dla zawodowców), to wybierzmy kurtkę z wszytym czipem ratunkowym Recco, takie kurtki można kupić od ok 600 zł wzwyż, ale moga one uratować nam życie, gdy coś złego przydarzy się w górach. Płytki RECCO to chipy, które pomogą patrolom narciarskim odnaleźć Ciebie w przypadku lawiny.
Zwykła podstawowa kurtka narciarska dla dziecka będzie nas kosztować od ok 100 zł wzwyż, dla dorosłego zawsze nieco więcej. Średnie kurtki o wystarczających na stok cechach znajdziemy juz w cenie 150-250 zł. Bardzo dobre jakościowo i termicznie kurtki firmowe, bardzo już komfortowe, to przedział cenowy od ok. 350 do 800 zł. Znajdą się też droższe, ale w naszym klimacie i do jazdy rekreacyjnej na pewno nie będą potrzebne.
Spodnie narciarskie, snowboardowe
Od kurtki gładko przechodzimy do kwestii spodni. W tym przypadku posługujemy się takimi samymi wskazówkami. Spodnie muszą być wodoodporne i oddychające. Dlatego do ich produkcji stosuje się dokładnie takie same materiały co w przypadku kurtek. Spodnie nie powinny być zbyt długie ani za ciasne. Musimy mieć swobodę wykonywania nawet gwałtownych ruchów. Spodnie narciarskie są węższe i krótsze od spodni snowboardowych. Modele narciarskie są profilowane w okolicy kolan i nogawek. Przy zakupie upewnijmy się, że nogawkę możemy nałożyć na but narciarski i że posiadają zamki błyskawiczne na dole. To rozwiązanie pozwala nam szybko dostać się do zapięć butów, co przydaje się kiedy chcemy je lekko poluzować czy rozpiąć dla odpoczynku nóg. Oczywiście możemy pokusić się o spodnie o modelu ogrodniczek. Jest to praktyczne rozwiązanie dla tych, którzy na prawdę nie lubią śniegu w majtkach. Skutecznie osłonią nam nerki i jest w nich nieco cieplej. Zasadniczą ich wadą jest jednak niechybna konieczność skorzystania z toalety.
Nowe spodnie narciarskie gorszej jakości kupimy za ok 70-150 zł, polecamy jednak wygodne spodnie firmowe, które na pewno nie przemokną i będą odprowadzały pot, musimy się wtedy liczyć z wydatkiem od 160 do 250 zł. Nowoczesne spodnie dla zawodowców, ze świetnymi warunkami cieplnymi, z najbardziej nowoczesnych materiałów i komfotowe kosztować będą powyżej 300 zł.
Całkowite kombinezony obecnie uważane są za niepraktyczne i niemodne, stosuje się je jedynie w przypadku malutkich dzieci, więc raczej na sanki niż na stok.
Skarpety
W przypadku skarpet nie mamy dużego pola manewru. Zdecydowanie należy po prostu zakupić kilka par solidnych, typowo narciarskich par – czyli są to skarpety długie (dłuższe niż but narciarski) i typowo sportowe. Utrzymanie stóp w cieple i suchości jest priorytetowe. Drugą w kolejności jest wygoda. Skarpeta powinna być gruba i ciepła, skutecznie pochłaniająca wilgoć, warto, aby była termoaktywna. Na temperatury powyżej zera przydadzą się skarpety narciarskie o mniejszej grubości. Powinniśmy zapomnieć o babcinych sposobach ubierania podwójnej skarpety. Dopiero po kilkunastu bolesnych skurczach i obdartej do żywego skóry zorientujemy się, że to mała fałdka na skarpecie doprowadziła nas do tego stanu.
Skarpety narciarskie znajdziemy w sklepach w cenie od 25 zł do 125 zł. Dobre mogą być nawet te tanie.
Rękawice
To kolejny fragment naszego ciała będący punktem strategicznym ogólnego komfortu. Dłonie, zarówno jak i stopy bardzo szybko się pocą i łatwo marzną. Rękawice powinny być dopasowane. Jeśli będą za małe będzie na niewygodnie i zimno, za duże prawdopodobnie spadną. Dla małych dzieci najlepsze będą jednopalczaste na sznurku. Są cieplejsze i ciężko je zgubić. Koniecznie powinny mieć po wewnętrznej stronie gumowane powierzchnie, które ułatwiają chwytanie wyciągu czy kijków. W śliskich rękawiczkach dziecku zawsze “ucieknie” orczyk. Dla starszych wygodniejsze będą pięciopalczaste, również gumowane po stronie chwytu. Rękawice koniecznie muszą być wodoodporne, co jest ważne zwłaszcza dla snowboardzistów. Najlepiej, jeśli rękawice składają się z dwóch warstw – zewnętrzna wodoodporna i wewnętrzna – ocieplana. Powinny mieć praktyczne haczyki do spięcia ich razem albo gumki, dzięki którym przypniemy je do rękawa (nie spadną w trakcie jazdy wyciągiem krzesełkowym, gdy je zdejmiemy na chwilę). Ostatnio coraz częściej spotyka się rękawice dotykowe do obsługi ekranów telefonów.
Z dodatkowych patentów spotyka się rekawice z wszytą skrobaczką do gogli oraz takie, które mają otwór do dmuchania ciepłym powietrzem. Czasem rękawiczki mają małą kieszonkę (na pieniądze, chusteczkę, karnet). Głównie dla snowboardzistów (ale nie tylko) polecamy dłuższe rękawice ze stabilizatorem nadgarstków – lepiej chronią przed urazami.
Cena rękawic zaczyna się od 30 – 40 zł, ale te najtańsze niestety na stoku mogą okazać się przemakające, a to zepsuje nam radość zjazdów, gdyż będzie bardzo zimno. Lepiej więc sięgnąć po rękawice firmowe, nieprzemakalne, a takie kupimy za ok 65 – 120 zł. Dla wymagających są w sklepach nowoczesne rękawice o świetnych właściwościach, miękkie, wygodne i milutkie, o pięknych wzorach, jednak ich ceny to już 140-250 zł. Polecamy zawsze rękawice przymierzyć – tak sprawdzimy i rozmiar, i wygodę.
Czapka i kominiarka
Jeździmy w kasku, więc musimy mieć typowo narciarską kominiarkę, która zmieści się pod kask. Pod kask nie zakłądamy zwykłej czapki – kask nie leży wtedy prawidłowo na głowie i może stracić swoje właściwości. Kominiarka narciarska kosztuje od 25 do 50 zł. Kupimy ją w sklepach sportowych lub w górach – na straganach przy większych stacjach narciarskich.
Co do kominiarek należy również pamiętać, że najlepsze są takie z odsłoniętymi ustami i nosem, bo przy zasłonięciu całkowitym ust i nosa możemy odparzyć sobie buzię. Sprawdzają się wtedy czasem kominiarki dziurkowane. Dla dzieci jednak nie kupujemy takich kominiarek, które zasłaniają szczelnie usta, bo po kilku chwilach dziecko ma na buzi mokry materiał zmrożony lodem, a to jest i nieprzyjemne, i może doprowadzić do odmrożenia ust czy skóry. Lepszy będzie buff, czyli komin na szyję, który dziecko może sobie na chwilę założyć również na część twarzy.
Wszyscy na stoku powinni mieć na głowie kask, jednak w Polsce przepisy zezwalają na brak kasku u osób powyzej 16 lat. Jeśli z jakichś powodów nie jeździsz w kasku, gruba, kolorowa, porządna czapka to konieczność. Warto zwrócić uwagę, żeby w pasie nausznym posiadała zgrubioną warstwę – najlepiej z polaru. Uszy powinniśmy trzymać w cieple, natomiast czubek głowy służy nam jako naturalny “komin” i oddaje nadmiar ciepła przy intensywnych ćwiczeniach (stąd przy temperaturach dodatnich często stosowane są grube, szerokie opaski. Jednak wtedy konieczny jest awaryjnie ciepły kaptur w kurtce, by w razie niepogody i faktycznego zimna móc ten czubek głowy ogrzać.
Co na szyję?
W niepamięć odchodzą też szaliki. Oczywiście jeszcze z nich korzystamy, ale na stoku już królują buffy, czyli małe polarowe kominy przylegające do szyi. Najlepsze są niestety drogie (ok 100 zł), ale mają świetne funkcje termiczne – nie pocimy się w nich w temperaturze zbliżonej do zera, a jest cieplutko w czasie mrozów. Są kominy rozmaite, z samego materiału, z samego polaru albo wełniane. Najfajniej sprawdzają się takie, które mają i materiał, i polar. Niestety tu jakość także idzie w parze z ceną, czyli kupimy trójkątne polarowe chustki za 10 zł, kominy za 25-50 zł i firmowe buffy za 100-120 zł.
Przy niezbyt mroźnej zimie może nam nie być potrzebny żaden szalik, jeśli mamy pod kaskiem kominiarkę, zwykle ma ona przedłużenie na szyję i pełni funkcję szalika. jednak gdy na stoku jest temperatura plus 8 stopni, może nam być za gorąco i wtedy kominiarkę zdejmiemy spod kasku, a na szyję przyda się lekka apaszka lub cienki buff.
Podsumowanie
Chyba najfajniejszą rzeczą w odzieży na stok jest szalenie bogaty wybór kolorów, wzorów i krojów. Odzież ta jest zazwyczaj bardzo pstrokata, kolorowa i krzykliwa. Ma to swoje praktyczne zastosowanie – musimy być widoczni dla innych użytkowników stoku i takie mocne kolory dobrze odznaczają się na śniegu. Dlatego na stokach panuje niezwykle radosna plejada kolorów i wzorów. Im bardziej kolorowo – tym bardziej oryginalnie. Zimą żaden kolor nie będzie zbyt krzykliwy. W końcu wszyscy jedziemy na stok dla zabawy!