HUMOR Z ZIMOWISK

Po obozach zimowych w każdym sezonie przychodzi czas na tęsknotę i na wspomnienia z łezką w oku. Dziękujemy Wam za miłe chwile spędzone razem. Kadrze – za twórcze podejście do zajęć z dziećmi, a samym dzieciakom za ich uśmiechnięte buzie i ciekawość świata.
Tymczasem przedstawiamy Wam spis anegdotek z zimowych turnusów:
Pani Asia codziennie czytała bajki na dobranoc najmłodszym chłopcom. W ostatni wieczór obozu na dyskotekę założyła perukę. Kacperek przyszedł do pokoju swojej wychowawczyni z przypomnieniem o wieczornej bajce. Otworzyła pani Asia, którą grzecznie poprosił o przekazanie „pani Asi”, że wszyscy już na nią czekają.
Któregoś dnia na stoku Monia, Madzia, Ada, Zosia i Cyprian ustawiając się na zbiórkę na nartach, spowodowali perfekcyjny efekt domino. Rozplątywali się z siebie kilka minut, przy pomocy niemogącej powstrzymać się od śmiechu instruktorki.
Patryk i Mikołaj przeprowadzili taneczną rozgrzewkę na stoku.
Kacperek ubrał spodnie narciarskie na lewą stronę, kompletnie tego nie zauważając. Zamierzał tak ubrany jechać na stok. Goretexowe spodnie najprawdopodobniej nie spełniałyby swojej funkcji…
Podczas wymagającej sporej kondycji zabawy w Świetlika, Łukasz w połowie drogi oficjalnie stwierdził, że nie da rady dalej iść. Nie tracąc pogody ducha, w skrajnym wyczerpaniu orzekł „Dalej już nie dojdę, ale mogę się poświęcić – złóżcie mnie w ofierze bogom.”
Julka i Zuzia tak mocno się ze sobą zaprzyjaźniły, że na stoku chciały jeździć tylko w parze i ….za ręce! Nie ułatwiało to wykonywania nowych ćwiczeń, ale kto mógłby stanąć na drodze prawdziwej przyjaźni!
Maja trenowała crossfit nieustannie, nawet na desce. „Trening jest zawsze” powtarzała. Potrafiła trenować nawet podczas codziennych czynności, np. podczas sprzątania.
Ania jadąc tyłem na stoku, instruowała swojego instruktora jak prawidłowo należy jeździć pługiem.
Na jednym z turnusów mieliśmy prawdziwego artystę – Przemek był mistrzem bitboxu. Koncertował nam przy każdej okazji, a skonstruowany przez niego „żywy przedmiot” (konsola muzyczna stworzona z kolegów z grupy) z odpowiednim podkładem zrobiła furorę.
Tomek już podczas dojazdu kolonijnego dał się zauważyć jako pogodny i radosny chłopak. Po tym jak z całkowicie szczerym zaskoczeniem przyjął informacje od konduktora, że w pociągu nie dostanie zupy – przydomek „Zupka” przylgnął do niego na stałe. Nawet podczas gry w Mafię wybrał dla siebie postać stricte tematyczną – był kucharzem Zupką.
Pola wszystkich rozweselała swoją charakterystyczną czapką z uszami zająca. Zakopała się pewnego razu w zaspie po uszy i udawała “syberyjskiego zająca gruntowego”. Pozostałe dziewczynki wtórując zabawie, kopały sobie norki w wielkich zaspach.
Nikodem omyłkowo założył spodnie narciarskie młodszej koleżanki Ani. Widząc znaczącą różnicę w komforcie ubioru, stwierdził z największą powagą eksperta-specjalisty, że spodnie musiały skurczyć się na mrozie.
Na zajęciach narciarskich u pani Kasi mały Michałek kupił sobie butelkę napoju. Tak przywiązał się do swojego nowego zakupu, że nazwał butelczynę swoim „dzieciątkiem” i pielęgnował ją wedle tych standardów, przysparzając tym samym panią instruktor o uśmiech i sporo zmartwień. Michałek za nic w świecie nie chciał „porzucić” swojego „dzieciątka” twierdząc, że żaden dobry ojciec by czegoś takiego nie zrobił.
Podczas Porwania Zbójeckiego Wiktor został uwięziony pod „najwyższym świerkiem” przez strasznych zbójów. Cały obóz szukał Wiktora wykrzykując jego imię i walcząc ze zbójcami o jego odzyskanie. Kiedy w końcu się to udało znaleźliśmy rozpłakanego Wiktora. Przerażona kadra pyta co się stało – na co Wiktor przez łzy i łkanie mówi “Ja nigdy nie czułem się tak lubiany, tak szanowany! Tak o mnie walczyliście! Kocham Was przyjaciele!”. Wszyscy poczuli się jak prawdziwi bohaterowie!
Zasłyszane z zajęć z angielskiego, podczas rozmowy o Ukrainie: „Co takiego znajduje się na wschód od Polski? Rosja? Na południu? Przy wschodniej granicy – Austria i Bratysława! Tam są Węgry!”
Jaś chwalił się wszystkim, że grał w GTA 8, które …. otworzył w Paintcie!
Mała Julka podchodzi do instruktorów w karczmie i cieniutkim, ciuchutkim głosikiem coś mówi wyraźnie strapiona. Instruktorka jej nie słyszy i prosi by mówiła głośniej, odważniej. Smutna Julka głośno i wyraźnie, z płaczem na końcu nosa: “Bo pan [sprzedawca] mnie nie widzi spod lady!”
Majeczka podchodzi do pana Wojtka.
– Proszę pana, która jest godzina?
– Dwadzieścia po trzeciej.
– A ile to do piętnastej?
Z zasłyszanych dialogów…
– O której jest zbiórka?
– O 15.00
– A jakie to cyferki?
– Skręcamy w prawo!
– A w którą to jest stronę?
– Schylamy się do prawej nogi! To jest akurat lewa, ale byłaś blisko!
– Fajnie jest się wykąpać i nie śmierdzieć…
– Stary! Jak Ty włożyłeś te rękawiczki?!???
– No bo ja mam dwie lewe….
O wyciągu orczykowym (orczyku):
– Kiedy idziemy na ten orlik? Ja chcę już jeździć na orliku!
O kręceniu bączków:
– Kiedy będziemy robić pszczółki?!??!
Podczas Porwania zbójeckiego, kiedy wszystkie dzieci zastanawiały się co zrobić by odzyskać uprowadzonego kolegę, ktoś wpadł na pomysł, żebyśmy wszyscy się ładnie pomodlili – to na pewno pomoże.
Pośród różnych opcji jak zapanować nad trudną sytuacją, jak odzyskać porwanego kolegę i jak odnaleźć podłych zbójców padło też hasło: „ Kto ma komórkę? Zadzwońmy na policję! Oni na pewno po nas tu przyjdą!”
Podczas przygotować do Porwania Zbójeckiego pan Grześ przebrał się za Panią Krychę – żonę złego zbójnika. Kwiecista spódnica, góralska chusta na głowę, różowa szminka. Po czym wraz ze swoim mężem musiał wymknąć się z Ośrodka przed dziećmi by zaskoczyć ich w lesie. Wychodzili drogą ewakuacyjną – przez nisko zawieszony balkon. Jak tylko Krycha, zadzierając kiecę, próbowała przejść przez barierkę, pani Kamila wyskoczyła z gromadą dzieci przed tenże balkon robiąc zbiórkę. Krycha (pan Grześ), przyłapany w niezręcznym położeniu, przytulił się jak tylko mógł do barierki balkonu, udając, że go wcale tam nie ma. Udało się opanować sytuację – dzieci zostały prędko zagonione do ośrodka, a Krycha pozostała niezauważona. Jednak od tej chwili Pan Grześ został ochrzczony mianem DONICZKI.
Podczas wyjazdu na kulig na wóz został zapakowany kosz z kiełbaskami, chleb i ketchup. Po dotarciu na miejsce ogniska Kubuś został wysłany po ketchup. Wraca z kompletnie pustą butelką. Gdzie podział się zatem cały litr ketchupu?!? Ano w wozie na kanapie…
Cyprian miał niesamowitego pecha jeśli chodzi o drzwi otwierane w nieodpowiednim momencie. Tym sposobem został nabity olbrzymi guz na samym środku czoła. Nie minęło parę godzin, kiedy widzimy Cypka z kolejnym guzem, parę milimetrów od poprzedniego, nabity tymi samymi drzwiami, przez tego samego kolegę.
Kacperek bardzo lubił zaczepiać dzieci z całego obozu. Nie zważając na wiek. Swoim sposobem, z przyzwyczajenia na stoku klepnął w pupę snowboardzistę przygotowującego się do jazdy. Okazało się, że był to zupełnie obcy człowiek…